Ostatnio nadrobiłem trochę zaległości jeśli chodzi o czytanie książek. I między innymi przeczytałem Tiganę autorstwa pana Guy Kay (a w środku jeszcze Gavriel).
Jeśli ktoś poszukuje spokojnej narracji i bohaterów którzy mają swoje wzloty i upadki i generalnie są dość odlegli od dominującego w fantasy archetypu herosa który wszystko może, to polecam. A kolejnym plusem jest to że książka nie jest pre-, se-, side- czy jakimkolwiek innym - quelem 25-tomowej sagi, zaczyna się i kończy na jednym tomie. Więcej opinii można przeczytać m.in tutaj:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/34749/tiganaOprócz Tigany czytałem tez jakiś czas temu "Pożeglować do Saracjum / Władca Cesarzy" tego autora i też byłem pod wrażeniem zacności języka tego autora. p. Kay ma (a w każdym razie miał) zwyczaj osadzać swoje opowieści w realiach zbliżonych do znanych nam z naszej geohistorii (np. Bizancjum czy Skandynawia) i bazujących na naszych wyobrażeniach o tych czasach/krainach, ale ciekawie przerobionych.
A z innych książek - dokończyłem Hobbita. Nie jest to może jakiś wyjątkowy wyczyn, ale zacząłem go czytać dzieciom jakiś rok temu. Doszliśmy z Bilbo i Kompanią Thorina do Mrocznej Puszczy i tu już niestety dzieci powiedziały "PAS" bo pająki planujące obgryźć Bambura do ostatniej kosteczki wydały się im zbyt straszne. Książkę więc odłożyłem na ponad rok, a wróciłem do niej w oczekiwaniu na 3 część filmu. Oczywiście tylko po to aby ponarzekać co też to reżyser z niej zrobił i jak mało jest "Hobbita" w "Hobbicie"
Edit: literówki